nie jest zawsze (i nie była) słodkim cukiereczkiem. Wiele razy usłyszałem od niej niezbyt miłe słowa. Bywa złośliwa. Kiedyś wydała pieniądze na jakąś bzdurę a wiedziała, ze musimy zapłacić niedopłacony podatek. Jak jej robiłem wyrzuty, to stwierdziła: Poradzisz sobie (JA rozumiecie! Nie MY!). Jesteś dorosły. W
Na pewno warto porozmawiać o tym, co było przyczyną/ami rozpadu, o potrzebnych zmianach, odbudowie zaufania, bliskości i zaangażowania w związek. Najistotniejsze jednak, by zmiany były trwałe, a także by komunikować się z sposób jasny (mówić o swoich uczuciach, emocjach i potrzebach, pytać o to samo partnera, wspólnie wypracowywać rozwiązania). Jeśli nie jest możliwe samodzielne przepracowanie trudności, które spowodowały rozpad, warto pomyśleć o pomocy psychologa, psychoterapeuty par i małżeństw. Wspólne jest tylko jedno: Jeśli żal i ból po zdradzie jest na tyle silny, że nie pozwala po jakimś czasie zwyczajnie odpuścić zdardzaczowi, to zdradzony w końcu doprowadza do końca to, co zdardzacz swoją zdradą rozpoczął, związek się rozpada. Zdrada jest powodem do rozstania - powoduje nieufność jednego z parterów, często także chęć odwetu, zemsty. Sprawia, że nasz związek rozpada się. Stosunkowo niewiele par decyduje się na kontynuowanie relacji po zdradzie jednego z parterów. Godzenie w małżeństwo Małżeństwo jest wspólnotą dwojga ludzi budowaną w oparciu o zaufanie. Charakteryzuje się ono wspólnym zamieszkaniem, prowadzeniem spraw codziennych, troską o los małżonka. Ważnym elementem małżeństwa jest utrzymywanie kontaktów seksualnych. Jeżeli jeden małżonek obcuje płciowo z osobą trzecią, to umyślnie godzi w instytucję, jaką jest małżeństwo. Przyczynia się w ten sposób zerwania więzów małżeńskich i niszczy w ten sposób misternie budowaną wspólnotę. Zobacz też: Rozwód - kto jest winny? Inne formy naruszenia wierności małżeńskiej Naruszenie wierności małżeńskiej nie ogranicza się tylko do kontaktów seksualnych z osobą trzecią. Można uchybić wierności małżeńskiej poprzez stwarzanie pozorów cudzołóstwa lub też poprzez inne działania wykraczające poza granice przyjętej normalnie obyczajowości i przyzwoitości. Uchybienie wierności może nastąpić nawet poprzez wyznania miłości i pocałunki. Małżonek zdradzany może poczytać działania drugiego małżonka jako zerwanie więzi uczuciowej i moralnej, która ich dotychczas łączyła.
pisze tutaj bo sama nie bardzo wiem co mam robić. otóż byłam w zwiazku z pewnym meżczyzna pół roku nie Związek po zdradzie ?

Temat: Mój związek po zdradzie...Mam teraz 25 lat, mój chłopak 26. Opowiem wam moją historię, bo gdzieś się musze wygadaćZawsze nie mogłam opędzić się od facetów, nacierali na mnie z każdej możliwej strony, jednak ich odrzucałam. Nie szukałam byle kogo, nie chciałam żadnych przelotnych związków, chciałam kogoś kto mnie pokocha na zawsze i odda mi się w całości, a ja jemu. Poznałam go jeszcze w technikum, nie był jakoś specjalnie przystojny, brzydki też nie. Choć kształcił się w zawodówce był bardzo inteligentny, miał podobne podejście do życia jak ja, też szukał kogoś pierwszego już na stałe. Był jak diament wśród patologii która go tam otaczała. Od razu mi się spodobał, próbowałam jakoś go bliżej poznać, spotkaliśmy się kilka razy ale on niczego szczególnego do mnie nie okazywał. Jak mi później wytłumaczył ma problemy z psychiką i leczy się u psychiatry. Nie jest niepoczytalny ani nic z tych rzeczy, ma tylko fobie społeczną i podobne do tego problemy. Powiedziałam mu że dla mnie to nie ma znaczenia, przecież nie ma na to wpływu, że akceptuje go takim jakim jest i chciałabym być bliżej niego. Wtedy wyznał mi pierwszy raz że mnie kocha, tylko bał się wszystkiego co idzie razem z związkiem. Miałam wtedy 19 lat i wiedziałam że to właśnie on jest mi pisany, przy nim czułam się dobrze nawet kiedy miałam okropny humor. Wszystko było idealne jak z komedii romantycznej, prawie w ogóle się nie kłóciliśmy, czasami tylko powodował awantury bo nie podobało mu się to że utrzymuje kontakty z różnymi innymi facetami, i rozumiem go, ale nie potrafiłam ich zerwać więc je bardzo ograniczyłam, pisałam często że nie mam czasu, odpisywałam po kilku dniach. Dla niego, żeby był szczęśliwy. Koleżanki mi mówiły że chce mnie ograniczać, żebym się tak nie dała, ale one były zupełną jego i moją przeciwnością, więc ciężko żeby go zrozumiały. Straciłam dwie, niezbyt delikatnie mówiąc im żeby się odwaliły od mojego związku bo to moja sprawa. Z czasam utrzymywałam już kontakt tylko z trzema osobami (wszystkie z pracy) oprócz niego. Co do niego, on miał tylko dwóch kolegów od dawna z którymi utrzymywał kontakt. Byliśmy właściwie tylko dla siebie, wprowadziliśmy się do wspólnego wynajmowanego mieszkania. I tak przez 4 lata wspólnego życia, wciąż chcieliśmy tylko siebie, było mi tak dobrze... Chyba za dobrze... Od tego momentu całe szczęście się kończy... Byłam na imprezie, chciałam poznać nowych ludzi. Poszłam sama, bo on nie trawi imprez. Po dwóch piwach zaczął mnie podrywać przystojny wysoki brunet, typowy na jedną noc. Pomyślałam wtedy jak to by było spróbować z kimś innym, mój chłopak był moim pierwszym i jedynym partnerem seksualnym, czego zresztą sama chciałam. W przypływie chwili i alkoholu w głowie dałam się namówić, pojechaliśmy do niego i tam uprawialiśmy ze sobą seks. Na początku było fajnie, jednak on robił to bez żadnej czułości, jakbym była szmacianą lalką do wydymania. Po kilku minutach przyjemność zamieniła się w wyrzuty sumienia, zdałam sobie sprawe z tego co właśnie zrobiłam. Pomyślałam o swoim chłopaku, jak go to zrani, jak zaprzepaściłam wszystko co było między nami swoją głupotą... Dosłownie wyskoczyłam tamtemu z łóżka, ubrałam się z łzami w oczach i w środku nocy biegłam w deszczu do naszego mieszkania. Zgubiłam się gdzieś, zadzwoniłam do chłopaka żeby po mnie przyjechał bo nie wiem gdzie jestem, podałam mu nazwę ulicy. Przyjechał, zabrał mnie do domu. Pytał co się stało, powiedziałam mu że nic, po prostu się zgubiłam. Czułam się potwornie, jakby ktoś wbijał mi nóż w serce gdy widziałam że on nie wie co ja mu zrobiłam. W domu gdy mnie przytulił rozpłakałam się i powiedziałam mu wszystko. Miał kamienną twarz, jakby było mu to obojętne, albo może raczej jakby miał mnie za niewartą marnowania łez. Następnego dnia powiedział mi żebym się wyprowadziła i nie odzywała do niego, że tak będzie lepiej. Nie potrafiłam od niego odejść, płakałam cały dzień przekonując go do tego że wszystko będzie jak dawniej żeby mi dał szanse. On stwierdził tylko że nic nie będzie jak dawniej i że nie chce mieć dziewczyny ku*wy. Jakoś go jednak przekonałam, nie potrafiłam wyobrazić sobie dnia bez niego, jak miałabym zostać sama wolałabym się zabić. Powiedział mi że jeśli chce tak bardzo to moge zostać, ale on już mnie nie będzie szanował. Zgodziłam się, byleby tylko móc go jeszcze poczuć na sobie, czułam się jak zwykła dziwka więc nie zdziwiło mnie to że on mnie nie szanuje. Zaczęłam się bardzo o niego starać, wszystko praktycznie robiłam za niego, kupowałam mu różne rzeczy gdy tylko czegoś zechciał, pomagałam mu jak tylko mogłam, chciałam żeby nie odszedł ode mnie. Kiedy chciałam go przytulić lub dotknąć odtrącał mnie, był dla mnie zimny jak sopel lodu. Pewnie stwierdzicie że jestem głupia, ale tak jest mniej więcej aż do teraz, już półtorej roku, a ja chce dla niego jak najlepiej. Ma wszystko czego chce, tak mu przynajmniej rekompensuje ból który sama mu zadałam. Traktował mnie jak zupełnie bezwartościową osobe, ja to rozumiem i przyzwyczaiłam się już do tego. Jest tak blisko mnie a jednocześnie tak daleko, żyje tylko dla niego, kocham go bardziej niż kiedykolwiek. Całymi dniami myślę tylko o tym by znowu go dotknąć, czekam na dzień w którym znów powie mi że mnie kocha, tak jak kiedyś to robił. Jest moim całym nieszczęsnym życiem... Do tej pory raz uprawialiśmy seks gdy wrócił podpity, było mi przyjemnie jak nigdy, był delikatny tak jak dawniej, widocznie chciał by mi też było przyjemnie. Widzę że kręci z jakimiś innymi dziewczynami, zrobił z siebie bad boya, wszystkie dziewczyny traktuje jak mnie kiedyś. Boli mnie to, ale znosze to z pokorą, może mi kiedyś wybaczy gdy sam się mi odpowiednio wg. niego zrewanżuje... Póki co żyje z nadzieją, niedawno zaczął ze mną poważnie rozmawiać, traktuje mnie mniej przedmiotowo, odkąd rozpłakał się przy mnie i mówił mi że już nie ma siły tak żyć, że kochał mnie cały ten czas ale wszystko sprawia mu tylko ból. Przytuliłam go wtedy, poczułam go na sobie. Nie odtrącił mnie, kilka innych razy też się rozklejał i go wtedy przytuliłam ale był za każdym razem pijany. To było takie cudowne, nie pamiętam kiedy ostatnio się tak czułam. Jakby zabraniali mi pić przez parę lat i nagle postawili przedemną szklankę wody. Ja też się rozpłakałam, pierwszy raz rozmawialiśmy tak normalnie ze sobą, powiedziałam mu wszystko co czuje, on się na mnie otworzył i stwierdził że powinniśmy częściej ze sobą tak rozmawiać bo to pomaga. Choć wciąż jest dla mnie dość oschły to wreszcie czuje na sobie jego miłość, raz za czas da mi się do siebie przytulić, pocałować go. Wczoraj cały wieczór leżałam wtulona w niego, a on mnie głaskał, kiedyś nie byłoby to nic wielkiego, ale teraz to dla mnie istny wam to się wyda idiotyczne, może faktycznie jestem bezwartościowa, może i nie mam za kszty godności żeby się na coś takiego tyle czasu godzić, ale widocznie nie rozumiecie jak bardzo można kogoś kochać. Wiem że już pewnie nie odzyskam całkowicie jego szacunku, zawsze gdzieś w pamięci będzie miał moją zdradę i nie będzie mi już nigdy ufał. Ale co mogę zrobić? Nigdy nikogo tak nie pokochałam, i nigdy nie byłam tak głupia żeby kogoś tak zranić. Tak już przecież jest że się docenia to co się miało dopiero gdy się to straci... Byłam też dwa miesiące sama bo on wyjechał za granicę, jedyny kontakt to sms raz na kilka dni oczywiście bez żadnych czułości, i choć kręciło się wokół mnie kilku innych facetów to żaden nie zwrócił mojej uwagi, myślałam tylko o nim. Cały czas myślałam o kimś kto podle mnie traktował, wyobrażałam sobie jak jestem z nim szczęśliwa, usprawiedliwiałam go za wszystko. Co prawda nigdy mnie nie uderzył ale zwykłe słowa też potrafią mocno ranić...Jeśli przeczytałyście ten cały tekst to tylko radzę wam byście uważały na to co robicie, nie zdajecie sobie sprawy z tego jaki ból może sprawić jedna głupia chwila, i to nie tylko waszemu chłopakowi, największy sprawia się sobie samej. I przede wszystkim nie przestawajcie walczyć o ukochanego, nie ma niczego bardziej utrzymującego przy życiu niż miłość, nawet jeśli jest odrzucana tyle czasu... Oby było tylko lepiej Zyczę wam, byście nigdy nie musiały przez coś takiego przechodzić

Jednym się udaje , innym nie. I nie mówię tu o życiu bez miłości. Wprost przeciwnie nawet po zdradzie można zbudować silną więź niekiedy jeszcze bardziej dojrzałą niż przed Armageddonem. To jak się życie potoczy zależy nie tylko od czynów osoby zdradzającej ale również od tego jak podejdzie do tego osoba zdradzona.

Dołączył: 2012-09-14 Miasto: Miasteczko Liczba postów: 4862 13 lutego 2013, 15:51 na początku napiszę że jeśli ktoś zamierza tylko ubliżać lub krytykować to proszę od razu to bo już sama nie wiem co robić. Jestem w związku od 9 lat, pierwsze dziecko wpadka, później ślub ale to nie od razu po ciąży tylko później podjęta decyzja żeby nie było że ze względu na wpadkę. Po kilku latach zdecydowaliśmy się na drugie dziecko, jednak większość czasu po ślubie mieszkaliśmy osobno, on za granicą ja w Pl. Wiecznie tylko słyszałam że jak dostanie umowę dłuższą to mnie ściągnie. W zeszłe wakacje zabrał nas do siebie na urlop (mały miał wtedy 3 miesiące), a już drugiego dnia mojego "cudownego" urlopu dostałam list od kobiety z którą mój mąż miał romans. Kobieta była o 14 lat starsza, rozwódka z 5 dzieci. Romans trwał rok!! Kilka razy podejrzewałam coś, ale wierzyłam w wymówki, Ta kobieta pomagała meżowi jego ojcu (bo też jest za granicą) w załatwieniu papierów bo oni zbyt języka jeszcze nie znali. Teść o całym zdarzeniu wiedział i ani razu nie zwrócił uwagi. Popadłam w depresje, straciłam pokarm z nerwów, po kilku dniach się spakowałam i wróciłam do PL. Od tego momentu maż przyjeżdzał co 3 tyg co wcześniej przyjeżdzał co około 3 miechy, i twierdził że romans się zakończył i że nie ma z tą kobietą kontaku. W październiku wyprowadził się wiele km dalej od tamtej miejscowości w której mieszkała ta kobieta, gdyż znalazł lepszą pracę a w listopadzie ściągnął mnie do siebie. Niby się stara, czuję się tak jak by chciał wynagrodzić to mi częściowo finansowo. Chciałam dać nam szansę, czułam że go kocham i nie chciałam by dzieci cierpiały. Teraz już nie wiem czy to tak naprawdę miłość czy poporstu przyzyyczajenie. Ale często teraz myślę że chyba źle zrobiłam dając szansę. Moje pytanie jest takie czy uważacie że po zdradzie da się uratować rodzinę i przestać kiedyś o tym myślec?? I czy wogóle jest sens związku po zdradzie? Vectra97 13 lutego 2013, 16:19 ja bym nie była wstanie wybaczyc rocznego romansu-jedenorazowy "wyskok" moze nie cos takiegodokładnie tak. Co innego jeden raz, pomiła i on żałuje. Ale rok czasu... oj, mogłabym kochać nie wiem jak mocno, ale nie umiałabym być już z tym facetem. Dołączył: 2010-07-29 Miasto: Warszawa Liczba postów: 15415 13 lutego 2013, 16:19 monka1986 napisał(a):ja bym nie była wstanie wybaczyc rocznego romansu-jedenorazowy "wyskok" moze nie cos takiegozgadzam sie szagii 13 lutego 2013, 16:24 po Twojej wypowiedzi widac ze jestes nieszczesliwa.. co z tego ze masz dzieci z nim. niech placi alimenty.. romans trwal rok?? boze drogi i to byla pomylka.. czasami do zdrady przyczyni sie alkohol i sa jednorazowe wyskoki ale rok?? po prostusie sprzedal. zostaw go bo nigdy nie bedziesz szczesliwa.. moze spotkasz kogos na swojej drodze moze nie ale bez niego z czasem bedzie Ci lepiej.. Dołączył: 2013-01-04 Miasto: Warszawa Liczba postów: 86 13 lutego 2013, 16:33 Dziewczyny, które wszystkie w tak łatwy i stanowczy sposób mówią NIGDY - macie dzieci, związki dłuższe stażem? Jakoś bardzo łatwo przychodzi Wam wysnuwanie kategorycznych opinii. beatka2789 napisał(a):jest mi ciężko się zdecydować na cokolwiek, dlatego napisałam, ale dzięki. Gdyby nie dzieci to na bank bym się nawet nie zastanawiałaNa pewno Twoja decyzja do łatwych nie należy i chyba niezbyt słusznym jedynym doradcą jest "gdyby nie dzieci". Szczera rozmowa, rozważenie jak sobie teraz w tej sytuacji wyobrażacie wspólną przyszłość, co jesteście w stanie zrobić by "bliskość" między Wami powróciła... z takich rozmów i konsekwencji działań po takich rozmowach szukałabym "natchnienia" w podjęciu decyzji. Dołączył: 2012-09-14 Miasto: Miasteczko Liczba postów: 4862 13 lutego 2013, 16:37 dzięki, wiem że musimy rozmawiać, ale każde moje podejście kończy się płaczem.. niestety na samą myśl lecą mi łzy. Czuję taki ciężar na sercu, nie wiem jak to opisać, tak jak by mi się ciężej oddychało szagii 13 lutego 2013, 16:42 logika podpowiada co trzeba zrobic bo chyba ni o staz tu chodzi, wybacz ale jesli zdrada trwala rok, to on po prostu zyl z inna kobieta, a zone mial gdzies, daj spokoj trzeba uciekac z takiego zwiazku a to na dzieciach sie odbije.. podaj plus tego ze zostanie z nim.. ze beda miec ojca dzieci? moga miec lepszego przyjaciela mamy, bo ojciec dzieci nie szanowal bo myslal ch.. a nie glowa. bydlak.. takiego bym rozszarpala.. bylam zdradzona i pomimo ze wiazalo nas wiele odezam a teraz jestem mega szczesliwa. Ty wiecznie bediesz zadreczacsie czy on znow sie nie puscil z inna, jestem pewna ze mu nie zaufasz bo rok to juz pocisl facet po bandzie. musisz chronic dzieci, zaskarz o alimenty i zyj spokojnie i ze moze trudno ale mam znajome ktoe byly w takiej sytuacji i wiesz co ? obie sa jednego zdania, to najlepsze co zrobily w zyciu, jedna nawet znalazla super faceta i sa juz kilka lat ze soba. akceptuje dzieci jak swoje i sa szczesliwi. Dołączył: 2013-01-04 Miasto: Warszawa Liczba postów: 86 13 lutego 2013, 16:47 beatka2789 napisał(a): dzięki, wiem że musimy rozmawiać, ale każde moje podejście kończy się płaczem.. niestety na samą myśl lecą mi łzy. Czuję taki ciężar na sercu, nie wiem jak to opisać, tak jak by mi się ciężej oddychałoA może warto pomyśleć o psychologu rodzinnym (terapia małżeńska)? Skoro wiesz kiedy przyjeżdża, to z wyprzedzeniem mogłabyś termin takiej wizyty ustalić. Życzę z całego serducha dużo siły! Dołączył: 2012-09-14 Miasto: Miasteczko Liczba postów: 4862 13 lutego 2013, 16:51 ja od listpada jestem u niego tak jak napisałam za granicą, tu nie mamy szans nigdzie iść bo ja nie znam języka. Dziękuje Wam wszystkim, wasze słowa napewno dały mi do myślenia, i napewno spojrze na to z innej strony KtoPytaNieBladzi 13 lutego 2013, 17:15 beatka2789 napisał(a):ja od listpada jestem u niego tak jak napisałam za granicą, tu nie mamy szans nigdzie iść bo ja nie znam języka. Dziękuje Wam wszystkim, wasze słowa napewno dały mi do myślenia, i napewno spojrze na to z innej stronynie znasz języka, nie masz pracy, jesteś całkowicie od niego zależna - i tak nie odejdziesz od niego, więc nie wiem jaki sens ma ten temat. Koleś robił Cię na lewo przez rok czasu! Być może kochał tą kobietę. Dlaczego już jej nie dotyka, nie kocha się z nią ? może ona znalazła lepszego albo już ją denerwowała taka sytuacja, więc go on z podkulonym ogonem wrócił do ciebie, ty go przygarnęłaś bo i tak sobie bez niego nie poradzisz. byłam w długoletnim związku, mam z tą osobą dziecko i bez problemu odeszłam... tak więc wiem o czym mówię :) Odpowiadając na pytania - tak można żyć po zdradzie. jeśli kobieta nie ma na tyle szacunku do samej siebie, że bez problemu pójdzie z facetem do łóżka i będzie mu usługiwać jak dawniej to można żyć jak dawniej. Jeśli ma chociaż odrobinę szacunku to nie będzie jego prywatną prostytutką i służącą a tego facet nie wytrzyma i prędzej czy później związek się rozpadnie. Dołączył: 2012-09-14 Miasto: Miasteczko Liczba postów: 4862 13 lutego 2013, 17:40 KtoPytaNieBladzi taki sens że właśnie może między innymi Twoja odpowiedź sprawi że postanowie co chyba powinnam w lipcu, naprawdę po waszych wypowiedziach czuje się poprostu beznadziejnie
oprocz tego rzucil sie w wir zarabiania kasy (dla siebie) i po prostu nie bylo go - wtedy to juz ja cierpialam, bo jako kobieta w ciazy potrzebowalam meza, ktory sie interesuje i opiekuje, a mialam cos zupelnie odwrotnego, bo on sie juz calkowicie odemnie odwrocil - nie chcial nawet sie ze mna kochac, a zawsze to bylo bardzo wazne u nas
Dołączył: 2010-10-13 Miasto: Rzeszów Liczba postów: 499 19 września 2015, 09:43 pisze tutaj bo sama nie bardzo wiem co mam robić. otóż byłam w zwiazku z pewnym meżczyzna pół roku nie długo ale zakochałam sie pierwszy raz w życiu, bo wtedy zauważyłam że wszystko to co było wcześniej było tylko zauroczeniem. na poczatku było super starał sie widać było że mu zależy jednak w maju wszystko sie zmieniło stał sie oschły, obojetny... okazało sie że zdradził,sam sie przynał bo jak to powiedział wolał żebym dowiedziała sie od niego a nie od kogoś innego. po tym wszystkim nie chciałam go znać. rozstaliśmy sie . po pewnym czasie spotykałam sie z innymi nie chcialam przecież wiecznie siedzieć sama w domu i ciepieć przez niego. Poznałam sporo świetnych facetów niestety każdego nieświadomie odrzucałam bo nie potrafiłam poczuć do żadnego z nich tego co czułam do byłego. po prawie 4 miesiacach spotkałam go przepraszał prosił o 2 szanse, obiecywał że mimo że wie że nie bedzie łatwo zrobi wszystko bym mu ponownie zaufała. wybaczyc mu nie wybaczyłam ale dałam druga szanse żeby spróbował odzyskać moje zaufanie i nie mam pojecia czy dobrze robie... warto? czy można wybaczyć zdrade ? Jak zdusić w sobie myśl że moze jeszcze raz to zrobić ? Kocham go bardzo i tylko dlatego sie nad tym zastanawiam zawsze myślałam że nie byłabym w stanie czegos takiego wybaczyć ale teraz sama nie wiem co mam zrobić i jak sie zachować... Dołączył: 2011-01-23 Miasto: Biały Bór Liczba postów: 3878 19 września 2015, 14:09 Byliście ze sobą pół roku i już zdradzil?Czym się tłumaczył? Dołączył: 2010-10-13 Miasto: Rzeszów Liczba postów: 499 19 września 2015, 14:23 że sam nie wie dlaczego to zrobił... :/ i ze mogłby sie nie przyznać i udawać że nic sie nie stało, ale chciał być szczery i żebym sie dowiedziała tego od niego teraz a nie od kogoś innego lub za kilka lat... Dołączył: 2012-07-13 Miasto: Behondu Liczba postów: 3969 19 września 2015, 15:11 nie wybaczylabym , świadomość ze bzykal inna, by mi nie to definitywny koniec. Dołączył: 2012-02-06 Miasto: Chełm Liczba postów: 9994 19 września 2015, 15:40 Nie, na pewno nie, bo już nie potrafiłabym zaufać. Ty chyba sklaniasz się do tego żeby jednak dać szansę. Oby Ci to nie wyszło bokiem... Dołączył: 2011-07-31 Miasto: Blublum Liczba postów: 159 19 września 2015, 16:08 Twoje zaufanie juz nigdy nie powroci...znam to z doswiadczenia Dołączył: 2009-10-19 Miasto: Kraków Liczba postów: 4179 19 września 2015, 19:54 Daj jedna szanse, jak zmarnuje to znaczy, ze nie zasluguje na Ciebie. Dołączył: 2012-10-13 Miasto: Wyspa Marzeń Liczba postów: 702 19 września 2015, 20:07 On bada Twoje granice, tzn. na ile sobie może pozwolić. Zdrada po półrocznej znajomości oznacza, że zaangażowanie z jego strony nie było zbyt wybaczenie po krótkiej znajomości pokazuje mu jak bardzo Ci na nim zależy. Nie ustawia Cię to w dobrej sytuacji w tym związku.... unodostress 19 września 2015, 22:26 tylko niewiasta bez poczucia własnej wartości/masochistka emocjonalna czy nieśmiała wybaczy zdradził będzie drugi tylko już koleś będzie ostrożniejszy a zarazem na luzie podejdzie bo wie, że w domu czeka na niego naiwna idiotka co wybaczy mu wszystko:)o tym samym pomyślałam ;/ Dołączył: 2012-01-06 Miasto: California Liczba postów: 1774 20 września 2015, 19:41 Związek po zdradzie nie ma sensu. Możesz sobie próbowac i marnować czas. Powodzenia. Ale taki związek nie będzie normalny, ty zawsze będziesz miała coś w sobie, ten strach, po jakims czasie zaczniesz świrować, kontrolowac i koniec końców też wam to ten związek zepsuje. Zatem, raz jeszcze, strata spróbuj, ale nie za długo, jak bedziesz widizała, że nie idzie ci to zaufanie to się wycofaj, bo na pewno znajdziesz faceta, który bedzie cie bardziej szanował, tylko zapomnij o tmtym, bo się zaślepisz i przegapisz kogoś nie bądzicie desperatki, znajdzie swoją wartoś i wiedzcie, że zasługujecie na SZACUNEK i prawdziwego faceta. Dołączył: 2012-07-07 Miasto: Warszawa Liczba postów: 2492 21 września 2015, 22:43 GrubyZadek napisał(a):dam Ci radę- nie słuchaj tego, co zaraz wypiszą tu inne vitalijki, bo na bank będziesz miała porady od tych, które nigdy tego nie doświadczyły albo od tych, które jeszcze nigdy nie kochały. moim zdaniem zdrada po zaledwie pół roku związku, to coś dziwnego, bo przecież początek związku to istna sielanka, dużo fizyczności, dużo miłości, a tu już taki wybryk ale z drugiej strony kochasz, nic na to nie poradzisz, daj drugą szansę, nigdy nie wiesz, co przyniesie kolejny dzień, czy do końca życia nie zadawałabyś sobie pytania "a co by było, gdybym dała ostatnią szansę?", warto wybaczać, bo nigdy nie wiesz, czy czasem Ty kiedyś nie będziesz potrzebować wybaczenia, różnie w życiu bywa. a z tym uczuciem, które będzie Cię męczyło czy czasem to się nie powtórzy-pomyśl jak czujesz się bez niego, czy to czasem nie jest gorszy ból, niż bycie z nim. Zrób, co podpowiada Ci serce, nikt za Ciebie nie wybierzetak samo po jakimś czasie od wybaczenia zdrady może sobie zadawać pytanie co by było gdyby nie dała mu szansy, może miałaby kogoś nowego.. Podchodźmy do naszych relacji świadomie, mając z tyłu głowy refleksję, jakiej dokonaliśmy po ostatnim rozstaniu. By móc z sukcesem wejść w nowy związek, należy przyjąć, że to, czego w poprzednim nam brakowało, ma szansę się w nim znaleźć. Jak żyć po zdradzie i rozstaniu. Rozstanie po zdradzie należy do szczególnie bolesnych.
Zanim zwiążemy się z kimś na dobre, możemy dostrzec sygnały mówiące o tym, że w przyszłości coś nas podzieli. Nie jest to łatwe, bo zafascynowani początkiem znajomości patrzymy na siebie przez różowe okulary. Jakie są zwiastuny tego, że w przyszłości twój związek będzie przechodził kryzys? Osobom w związku często towarzyszy obawa, że ich relacja może nie przetrwać, choć będąc razem, wierzą, że stworzą idealną i silną więź. Niestety nawet wtedy, gdy bardzo się staramy, nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Istnieje wiele sytuacji, które mogą się przyczynić do kryzysu czy rozpadu związku. Na początku znajomości jesteśmy ze sobą dość zgodni, aprobujemy wzajemne potrzeby, poświęcamy się sobie, potrafimy zrezygnować ze swoich własnych potrzeb czy marzeń. Robimy wszystko, by ukochana osoba czuła się z nami dobrze. Chcemy jej pokazać, że dla niej jesteśmy skłonni do poświęceń. Psycholog Agnieszka Dyczkowska-Krupińska wyróżnia trzy grupy sytuacji kryzysowych dla związku. Do pierwszej należą zwiastuny, czyli sygnały występujące jeszcze przed zaangażowaniem się w stały związek czy zawarciem małżeństwa. Drugą grupą są sytuacje związane z naturalnym dojrzewaniem i przebiegiem relacji. Trzecią – sytuacje stricte kryzysowe, pojawiające się w życiu pary, na przykład awans jednego z partnerów. Gdy on chce, a ona nie - Moja obecna żona od samego początku nie wykazywała jakiegoś wyjątkowego zainteresowania seksem – mówi Marek, 36 lat. – Owszem, zdarzały się dni, najczęściej po imprezie, gdy najchętniej leżelibyśmy cały dzień w łóżku i wtedy kochaliśmy się nawet dwa, trzy razy dziennie. To były wyjątki, ale i sygnały, że jest w niej potencjał. Wtedy studiowaliśmy, martwiliśmy się egzaminami, były bardzo stresujące i rozumiałem, że może nie mieć ochoty na bliskość. Niestety, po sześciu latach nic się nie zmieniło, mimo że dziś jesteśmy "ustawieni" i mamy świetną pracę. Niektórzy twierdzą, że seks to tylko przyjemny dodatek do związku i w żadnym wypadku nie powinien się on opierać na sferze intymnej. Co innego mówią specjaliści, którzy podkreślają, że niedopasowanie pod względem seksualnym może być sporym problemem. Dlatego tak ważne jest, aby już na początku być ze sobą szczerym – inaczej niezgodność w tej kwestii może w przyszłości przesądzić o rozpadzie relacji. - Należy uświadomić partnerowi, a czasem również sobie, własne potrzeby – twierdzi Dyczkowska. - Do pewnego stopnia dopasowanie i kompromis są możliwe, ale często jedno z partnerów będzie musiało żyć z uczuciem niedosytu, drugie – braku komfortu. Podobnie będzie w przypadku odmiennego stosunku do spędzania czasu wolnego. Trudno będzie o porozumienie w przypadku pary, gdzie on jest domatorem, a ona uwielbia wszelkie wypadu i imprezy – najlepiej poza domem. - Mój eks najchętniej siedziałby w domu, niekoniecznie w kapciach i puszką piwa - wspomina Kasia (28 lat). - Na początku się poświęcał dla mnie i towarzyszył mi w moich wieczornych eskapadach, ale szybko mu się znudziło. Wolał komputer, konsolę albo zwyczajnie – wolał się wyspać. Brak komfortu będzie towarzyszyć również parze, która ma odmienny stosunek do pieniędzy - ich zarabiania, wydawania czy wreszcie sposobu zarządzania budżetem domowym. Niewiele osób już na początku znajomości przejmuje się kwestiami finansowymi, choć dla wszystkich są one dość ważne. Wszelka niedelikatność z naszej strony może jednak być źle zrozumiana, a nikt przecież nie chce zostać posądzony o materializm i upatrywanie sobie w partnerze sponsora. - W początkowym okresie związku te kwestie często wydają się nieistotne lub łatwe do ułożenia w przyszłości, ale w rzeczywistości, obok niezgodności charakterów i zdrady, są najczęstszą przyczyną rozwodów – twierdzi Dyczkowska. W przyszłości jednak rozmowy na temat wspólnego zarządzania domowym budżetem należy przeprowadzić przed podjęciem decyzji o wspólnym zamieszkaniu czy małżeństwie. Tylko ty Ważnym aspektem wspólnego życia jest otoczenie pary – znajomi, przyjaciele, rodzina. To osoby, które tworzą "naturalne środowisko" każdego z nich. Oboje, wchodząc w nowy związek, wniosą w życie ukochanej osoby nowe znajomości. Nie zawsze przerodzą się one w wielkie przyjaźnie, relacje pełne sympatii i zaufania. Łatwiej jednak będzie dla wszystkich, jeśli obie strony będą się darzyły szacunkiem i wzajemną akceptacją. Jeśli dzieje się inaczej, już na początku znajomości warto się temu przyjrzeć nieco lepiej. Chłopak Sylwii (29 lat) od początku poświęcał jej bardzo dużo czasu. Towarzyszył jej w drodze na uczelnię - i z powrotem, podczas zakupów - nawet tych "ciuchowych", których panowie zwykle nie znoszą. Cierpliwie obserwował ją u fryzjera, razem z nią siedział w poczekalni u lekarza. I przez kilka pierwszych miesięcy bardzo jej się to podobało… - Był taki troskliwy i słodki, mówił, że nie wytrzyma beze mnie godziny, a o całym weekendzie spędzonym oddzielnie, nie chciał nawet słyszeć - wspomina Sylwia. - Może wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że gdy był on, nie było mowy o żadnych znajomych. Moją najlepszą przyjaciółkę traktował jak zbędny balast, co jej zresztą okazywał. Komentował, że jest do nas uczepiona jak rzep psiego ogona, był niemiły. O kolegach nawet nie było mowy - swoim zachowaniem zniechęcał ich nie tylko do siebie, ale i do mnie. Myślę, że i tak długo wytrzymałam, dopiero po dwóch latach powiedziałam dość, choć uwolnienie się od niego nie należało do łatwych. - Jeśli twój ukochany nie chce się spotykać z twoimi przyjaciółmi, nieustannie ich krytykuje, radząc ci zerwanie z nimi, niechętnie też patrzy na twoją rodzinę, konieczne jak najszybszej przeprowadź z nim szczerą rozmowę na ten temat - radzi Dyczkowska-Krupińska. - W jakimś sensie przyjaciele są naszym lustrem i po jakimś czasie może okazać się, że pewnych cech i zachowań twój ukochany nie akceptuje nie tylko u twoich przyjaciół, ale również u ciebie. Może to też oznaczać zaborczość i brak tolerancji, a w każdym przypadku zwiastuje konflikty w związku. Były - ten zły Zwiastunem tego, że Twój związek może się znaleźć w tarapatach, jest sposób mówienia o swoich byłych partnerach, a konkretnie – stawianie ich w bardzo negatywnym świetle. – Jeśli twoja ukochana potępia swojego poprzedniego partnera, wybielając przy tym siebie, nie świadczy to o niej najlepiej, a w przyszłości może tak mówić o tobie. Oznacza to też, że nie wyciągnęła żadnych wniosków z przeszłości i niewiele ją ona nauczyła. - Poznałam poprzednią dziewczynę swojego byłego, która delikatnie ostrzegała mnie przed jego zaborczością - mówi Sylwia. - Byłam pewna, że jest po prostu zazdrosna, tym bardziej, że to on z nią zerwał i - jak sam powiedział - dlatego, że podejrzewał ją o zdradę. Nie miał dowodów, ale fakt, że często wolała się spotykać z paczką znajomych, a nie z nim, był dla niego wystarczający. Krytykował ją i wszystkich jej znajomych, a z czasem za to samo obrywałam ja. Czasem zastanawiamy się, czy publiczne okazywanie sobie uczuć jest w porządku, czy tak wypada i czy nie lepiej zostawić czułości na chwile, gdy jesteśmy tylko we dwoje. Co jednak, gdy nasz partner zachowuje się w tych dwóch sytuacjach całkiem skrajnie? W domowych pieleszach dąży do ciągłej bliskości, a w towarzystwie innych osób trzyma dystans, unika dotyku lub inna sytuacja – wobec ciebie jest szarmancki i opiekuńczy, a wobec innych kobiet jest grubiański, niemiły… - Tego typu zachowania mogą świadczyć o tym, że twój ukochany coś przed tobą ukrywa lub udaje kogoś, kim naprawdę nie jest i z czasem jego sekret lub prawdziwa osobowość wyjdą na jaw - ostrzega Dyczkowska-Krupińska. Granica poświęcenia Początki znajomości są zwykle miłe i sympatyczne. Dwoje zafascynowanych sobą ludzi chce się pokazać z jak najlepszej strony i udowodnić swojej drugiej połówce, że jest w stanie zrobić dla niej bardzo wiele. Z czasem może się to nieco zmienić - wszystko zależy w końcu od chęci i rozwoju naszej relacji. Jeśli spotkamy na swojej drodze egoistę, dla którego zaspokajanie własnych potrzeb jest priorytetem, z pewnością to dostrzeżemy. Warto już w początkowej fazie znajomości przyglądać się sobie bliżej także pod tym kątem i wziąć pod uwagę to, że w przyszłości raczej się to nie zmieni. - Tego typu zachowania mają tendencję do pogłębiania się - tłumaczy Dyczkowska-Krupińska. - W początkowym etapie związku często rezygnujemy ze swoich marzeń dla miłości, a drugiej stronie zdarza się ugiąć pod wpływem twoich próśb - twierdzi Dyczkowska-Krupińska. - Z czasem funkcjonowanie w takim układzie dla osoby, która czuje się nieustannie wykorzystywana, może okazać się zbyt trudne. Nie wróży dobrze związek, gdzie człowiek, którego kochasz, jest skrajnym egoistą, skoncentrowanym wyłącznie na zaspokajaniu własnych potrzeb, a Twoje potrzeby i dążenia nie są ważne w waszej relacji lub są spełniane tylko wtedy, gdy nie kolidują z jego zachciankami. Bezwzględnie niekorzystną sytuacją będzie, jeśli nasz potencjalny partner jest osobą uzależnioną od alkoholu lub narkotyków. - To sygnał alarmowy, zwłaszcza, gdy pochodzi z rodziny z problemem alkoholowym - mówi Dyczkowska-Krupińska. - Pamiętaj o tym, że uzależnienia nigdy nie mijają same, a walka z nimi jest trudna i długotrwała - zarówno dla uzależnionego, jak i jego partnera i rodziny. Kochać czy być zakochanym? Każdy z nas chciałby, aby motylki w brzuchu towarzyszyły nam jak najdłużej. Chwila, kiedy dają się one odczuć coraz słabiej, może być pierwszą próbą dla naszego związku. Takiej próby nie przetrwał związek Kasi i Konrada. - Byliśmy ze sobą osiem lat, wszystko układało się bardzo dobrze – wspomina Kasia. – Jak w każdym związki, jaki znam, były małe sprzeczki, ale to nic poważnego. Aż pewnego wieczoru on przychodzi i mówi, że nie możemy ze sobą już być, bo nie czuje tego co kiedyś, że coś się wypaliło i nie ma tych emocji co na początku. Próbowałam tłumaczyć, że przez tyle lat jest między nami dużo więcej i że stan zakochania nie może trwać wiecznie, ale on stwierdził, że albo będzie szukał do skutku takiego ideału, albo będzie sam. Jak długo trwa miłość? - Zmiana relacji z fazy ostrego zakochania w fazę budowania intymności, zaangażowania i przyjaźni, to sytuacja związana z naturalnym dojrzewaniem i przebiegiem relacji – mówi Dyczkowska-Krupińska. - Aby związek mógł stać się kompletny i dojrzały, nie może opierać się wyłącznie na zauroczeniu i fascynacji erotycznej. Czynnikiem kryzysowym może się też okazać nieumiejętność zbudowania głębokiej, intymnej relacji. Po pewnym czasie bycia razem, okazuje się, że nie tęsknimy za sobą, wygasa pożądanie, nie rozmawiamy - tylko wymieniamy informacje. Istnieją także osoby uzależnione od mitu tzw. miłości romantycznej. Oczekują od partnera nieustających "wysokich obrotów" i skupienia na sobie. Kiedy poziom pożądania spada, zaczynają czuć się niekochane, niedocenione, znudzone. Niebawem rozglądają się już za nowym partnerem, który zapewni im świeżą dawkę pożądanych doznań. Związki z partnerem uzależnionym od fazy romantycznej często się rozpadają. Szansą na ich przetrwanie jest przerodzenie się relacji w głębsze uczucie, co jest możliwe dzięki zadbaniu odpowiednio wcześnie o prawdziwe poznanie naszego partnera, bez dopasowywania go na siłę do schematu księcia na białym koniu, rozwój wspólnych pasji, przyjaźń i zaufanie. Zamieszkajmy razem Zmiana miejsca zamieszkania jest niewątpliwie trudnym okresem w życiu. Jeszcze większą próbą jest natomiast zamieszkanie we dwoje lub budowa wspólnego domu. Oba te przypadki wiążą się z wielkimi zmianami w życiu całej rodziny - nie tylko dwojga zakochanych i wyzwaniem trudnym, bo całkiem nowym. W tym czasie można się od siebie wiele nauczyć, ale też wiele dowiedzieć o drugiej osobie. Możemy wzmocnić lub zachwiać łączące nas więzi. Nowe okoliczności wymagają sporo pracy, cierpliwości i zrozumienia, co nie zawsze jest łatwe do osiągnięcia. Magda (31 lat) nie spieszyła się z decyzją o wspólnym zamieszkaniu ze swoim narzeczonym. Po czterech latach znajomości, za jego namową, postanowiła się do niego wprowadzić. Bywała u niego dość często, bo mieszkał tylko z babcią. Kiedy babcię wzięła pod opiekę rodzina, uznali, że to dobry czas na taką próbę. - Mieszkanie pod wspólnym dachem "naraża" nas na widywanie partnera w sytuacjach, które nie zawsze są przyjemne – mówi Dyczkowska-Krupińska. - Pokazuje jego codzienne przyzwyczajenia, wady i zalety, z których dotąd mogliśmy sobie nie zdawać sprawy. Część par po dłuższym lub krótszym okresie rozpada się, uznając że nie pasują do siebie. Aby zapobiec ewentualnym konfliktom w przyszłości, już na początku warto ustalić reguły codziennego bycia razem. A potem konsekwentnie się do nich stosować. Niezbędne są: szczera rozmowa, otwarta komunikacja, informowanie partnera o tym, czego od niego oczekujemy, a co nam przeszkadza. Dziś dwoje, jutro troje Narodziny dziecka to kolejne wyzwanie dla dwojga i prawdziwa próba dla związku. Pojawienie się nowego członka rodziny całkowicie zmienia nasze życie, podejście do różnych spraw i problemów, ale także i siebie wzajemnie. Wraz z pojawieniem się nowego członka rodziny zmianie ulega właściwie każda sfera życia dwojga. - Mitem jest przekonanie, że dziecko scali związek, który przeżywa kryzys - tłumaczy Dyczkowska-Krupińska. Jest dokładnie na odwrót - kryzys się tylko pogłębi. Maluch wymaga nieustannej opieki i koncentracji uczuć i energii, zwłaszcza w początkowym okresie życia. Nie ma wówczas zbyt wiele czasu, aby rodzice zajmowali się naprawianiem problemów sprzed jego narodzin. Nierozwiązane – będą narastać, aż wybuchną ze zdwojoną siłą. Decyzja o powołaniu na świat potomka powinna być głęboko przemyślana, a obydwoje rodzice - gotowi. Problematyczny awans Będąc w związku, zwykle cieszymy się swoimi sukcesami. Dopingujemy siebie wzajemnie i trzymamy kciuki za ukochanego. Zależy nam na tym, bo szczęście i satysfakcja naszej drugiej połówki są dla nas bardzo ważne i pozytywnie wpływają na atmosferę w domu. Czasem jednak wspinanie się po szczeblach kariery jednego z nich może się okazać problemem nie do pokonania, na przykład wtedy, gdy zwiąże się on ze zmianą miejsca zamieszkania lub większym zaangażowaniem czy wydłużeniem czasu pracy. Zmiana miejsca zamieszkania jest wyjątkowo trudnym momentem dla osoby, która zdecydowała się podążyć za swoim partnerem. - Mąż dość długo szukał pracy i był tym bardzo sfrustrowany - wspomina Alicja (43 lata). - W końcu znajomy namówił go na otwarcie własnego biznesu. Niestety wiązało się to z wyprowadzką i to 150 km od naszego miejsca zamieszkania. Nie wyobrażałam sobie takiej zmiany i to po czterdziestce, tym bardziej, że całe życie mieszkałam w tym samym miejscu. Sama nie zarabiałam zbyt wiele, a perspektywa, jaką roztoczył przed nami znajomy, była nieporównywalna. W decyzji pomogły nam dzieci, które studiowały w tym samym mieście. Początki były trudne i nie ukrywam, że zdarzyło się parę razy, że obwiniałam za wszystko męża, chciałam wrócić do poprzedniego życia. Po pewnym czasie wyszliśmy jednak na prostą i dziś chyba nie żałuję, że porwaliśmy się na takie zmiany. - Bywa, że już po przeprowadzce to, które uważa, że się poświeciło, wciąż wypomina swoje poświecenie i przyjmuje postawę roszczeniową. To duży błąd, gdyż nikt na dłuższą metę nie potrafi udźwignąć ciężaru ciągłych pretensji i żalów. Dlatego, jeśli zależy nam na utrzymaniu dobrej relacji, postarajmy się wyciągnąć z nowej sytuacji jak najwięcej dobrego dla siebie. Może okaże się, że zmiana była korzystna dla was obojga. Wspierajmy partnera, zamiast go oskarżać - zrewanżuje nam się tym samym, a na pewno zyskamy w jego oczach szacunek i jeszcze więcej miłości. Patrz i obserwuj Wszystkie te sytuacje - choć nie wyczerpują listy sygnałów, są dla obojga partnerów swojego rodzaju egzaminem. Może więc, zanim podejmiemy decyzję o wspólnym zamieszkaniu czy małżeństwie, warto się sobie dobrze przyglądać i dyskutować o naszym podejściu do życia. Choć na początku znajomości trudno brać pod uwagę takie sytuacje w przyszłości, jak wyprowadzka czy pojawienie się na świecie dziecka, to często sama rozmowa na ten temat może nam wiele wyjaśnić i naświetlić problem. Często jednak na pewne zwiastuny po prostu nie chcemy zwracać uwagi, mając nadzieję, że podczas wspólnego życia problemy rozwiążą się same. - Warto, zanim podejmiemy decyzję o byciu razem, rozważyć każdy sygnał alarmowy - radzi Dyczkowska-Krupińska. - Nie jest oczywiście powiedziane, że jeden z dostrzeżonych szczegółów zaważy kiedyś na naszym rozstaniu. Nawet poważny kryzys nie musi oznaczać rozpadu, a wręcz odwrotnie – może być szansą na jego wzmocnienie - pod warunkiem, że wyciągniemy z niego odpowiednie wnioski. Agnieszka Dyczkowska-Krupińska - psycholog, specjalista ds. zarządzania personelem. Pracuje jako trener umiejętności psychologicznych, psycholog sportowy oraz wykładowca. Prowadzi treningi i warsztaty rozwoju osobistego. Tworzy autorskie programy szkoleń z zakresu komunikacji interpersonalnej, psychologii biznesu, treningi mentalno - wyobrażeniowe. Źródło:
YfZo. 163 89 99 15 100 347 480 419 394

związek po zdradzie sie rozpadnie zawsze forum